Co ma wspólnego zakochanie się z zakupami?


Co ma wspólnego zakochanie się z zakupami?

Niech mnie szlag jasny trafi! W wieku lat 46 zakochałam się i…

Wreszcie zrozumiałam, na czym polega zakochanie. 

Mało tego, okazało się, że biznes działa dokładnie tak samo, tylko przeciętnie działa w godzinach 9-17, a relacja osobista w tych pozostałych.

Kochana, to jest artykuł na ladies night, więc nalewaj sobie wina i słuchaj. A dokładniej czytaj.

Poznałam Hansa, Austriaka. Bosh, jakie ciacho! Szczupły, ale nie chudy i łazi po górach. Ma dzieciaki i szaleje za nimi. Ma kręgosłup. Nie labidzi, jaki jest nieszczęśliwy, ani nie każe sobie gotować obiadków, za to gada ze mną o rzeczach, o których z nikim nie mogłam dotąd specjalnie pogadać, bo nikt nie rozumie tego, co mówię, bo to zbyt skomplikowane albo abstrakcyjne - biznes, potrzeby, emocje, energia, medytacja, itd. I na dodatek to wszystko po angielsku, czyli mogę się wyżyć lingwistycznie. I odpowiada na wiadomości! I odpowiada na moje pytania! I sam zadaje pytania, ale nie czuję się jak na przesłuchaniu, tylko naprawdę się interesuje! I pisze w ciągu dnia, choćby uśmieszek! I nie opowiem Ci, jakie dostaję wiadomości przed zaśnięciem. OMG!

No i się zakochałam.

A ponieważ bardzo nie lubię stanu zakochania i uważam go za okropnego zdrajcę, głównie dlatego, że odbiera zdolność do myślenia i podejmowania jakichś sensownych decyzji, mój wewnętrzny krytyk dostał takie danie, że zagrażająca mu ostatnio śmieć głodowa odeszła w niepamięć.

Hansowi, krytykowi i hormonom jestem bezkresnie wdzięczna. Odstaw teraz na chwilę kieliszek i skup się, bo oto co w efekcie obie dostajemy:

Zakochanie to ta sama emocja “chcę to mieć”, o której pisałam tutaj. Takie 

pragnienie posiadania

a w przypadku ludzi powiedziałabym raczej połączenia, wynikające z faktu obietnicy zaspokojenia istotnych, pilących potrzeb.

Magiczne “to coś”, co widzimy w mężczyznach, a oni w nas, to dokładnie to samo, co klient widzi w produkcie, na który wydaje dużo pieniędzy. Zaspokojenie pilących potrzeb!

Spójrz:

jestem matką, fajny “wujek” (a może jednak po prostu Hans) dla moich chłopców, myślący i czujący mężczyzna, którego będą obserwować to dla mnie skarb; odpowiedź na moją potrzebę ochrony i rozwoju moich dzieci;

nie oczekujący obsługi, zaradny i pracowity, z zasadami, z wyobraźnią i do tego, kurna, przystojny; odpowiedź na moją potrzebę równości, istotności w relacji;

żyjący w podobnym systemie wartości co ja, wierzący w to samo, trzymający się tych samych pryncypiów; odpowiedź na moją potrzebę wspólnoty, bycia rozumianą, wzajemności, harmonii;

ceniący to, co ja mówię, ciekawy mojego spojrzenia i proszący o głębsze wglądy, a nie tylko raport z dnia i uważny na emocje - czyli coś co dla mnie w ogóle jest Moby Dickiem, bo ja serio serio znam takich panów raptem dwóch - uważnych na emocje i chcących głębszych wglądów; odpowiedź na moją potrzebę kontaktu, docenienia, istotności, bycia dostrzeżoną i rozumianą, szacunku, dzielenia się, bycia widzianą itd, itp, etc.

Znam człowieka tydzień i dostaję taaaaaką obietnicę! Jak się nie zakochać??? Hiszpanie mają rację: po hiszpańsku “kocham Cię” to “te quiero”. Wcale nie “kocham cię”, tylko “chcę cię”. Myślę, że to bardzo zasadne stwierdzenie w stanie zakochania.

A teraz spójrz na klienta.

Wyobraź sobie, że masz swoją ukochaną torbę szoperkę, ale materiał, z którego jest zrobiona, już się tak powycierał i popękał, że nie da się z tą torbą wyjść. Nosiłaś ją 4 lata, nie miała sobie równych, a zarazem naprawdę nie lubisz wyrzucać rzeczy. kiedy są jeszcze dobre. To nie licuje z Twoim zmysłem ekologicznym. A jednocześnie marzy Ci się taka, z którą ostatnio Ci gdzieś mignęła Lady Gaga, ale trochę większa i bardziej pojemna i chętnie w nieco innym kolorze; najchętniej w odcieniach khaki z pąsowymi wstawkami i wzorami etno. Trudno o fajne wzory etno, bo jak są masowo drukowane, to wyglądają jak kupa, a jak są wykonywane ręcznie, to kosztują majątek.

I tego dnia w mediach trafiasz na dziewczynę, która się reklamuje, że szyje i ręcznie ozdabia torby damskie na zamówienie wg projektów klienta. Używa do ich produkcji wyłącznie naturalnych materiałów, które można recyklingować lub zwrócić Ziemi. że realizacja projektu trwa do tygodnia os ostatecznego zatwierdzenia projektu, a cena takiej torby waha się od do i że jest to… raptem 1,5 ceny takiej szoperki, którą już widziałaś w sieci, ale jeszcze jednak nie kupiłaś.

Co czujesz widząc taką reklamę? Natychmiast piszesz!

W odpowiedzi dowiadujesz się, że realizacja projektu trwa do tygodnia od ostatecznego zatwierdzenia projektu, a cena takiej torby waha się od do i że jest to… raptem 1,5 ceny takiej szoperki, którą już oglądałaś w sieci, ale jeszcze jednak nie kupiłaś.

Co czujesz, czytając taką odpowiedź? Chcę!

A potem przychodzi do Ciebie paczkomatem i okazuje się jeszcze piękniejsza, niż sobie wyobrażałaś…. Aaawwww!

No to już rozumiesz, jak to jest z tymi emocjami w zakupach. Mężczyźni także je odczuwają, ale do decyzji dokładają zwykle także racjonalne dane. Dane, czyli liczby, terminy, wymiary i wszystko, co się da matematycznie przedstawić, oraz fakty, po to, aby oszacować zwrot z inwestycji. Jak im wyjdzie, że zwrot będzie fajny (uwaga!!! co to znaczy fajny!!!) - oni także odczuwają nasze aaawwww! To właśnie wtedy się uśmiechają :)

Najlepsze zakupy są wtedy 

kiedy zrównoważysz informacje od intuicji i liczb lub faktów. Jedno i drugie można zmanipulować - sprzedający nastawieni na zysk lubią koloryzować, ale nie jest łatwo zmanipulować jedno i drugie jednocześnie. Zarazem jeden i drugi strumień informacji, tj. racjonalny i intuicyjny, może Cię zawieść, ale oba jednocześnie raczej nie dadzą rady. Racjonalny - możesz się na przykład pomylić w obliczeniach. Intuicyjny - przy dużym braku rozpaczliwa nadzieja może być pomylona z podszeptem intuicji. Dość niestety częsta sytuacja, z której bardzo chętnie korzystają sprzedający.

Tymczasem Hans poszedł w wielkie słowa, a następnie oświadczył, że będziemy budowali naszą relację wg jego wcześniej obranego scenariusza (obranego, zanim się poznaliśmy). A ponieważ nie zapytał, co o tym scenariuszu myślę ja, to się odkochałam :)

PS No nie poradzę… Mój krytyk mnie nie opuszcza! W moich kręgach jestem znana ze sceptycyzmu. “Co to za miłość, skoro tak szybko się odkochałaś?” - powie ktoś. I nie wiem, czemu oczami wyobraźni widzę jakąś ciotkę klotkę zadającą takie pytanie. No właśnie nie miłość, tylko zakochanie. Miłość to chyba raczej zgoda na to, że ktoś jest taki jaki jest i akceptowanie tego kogoś właśnie takim. A zakochanie… to chcenie, a nie żadna miłość.